Historia Patrola

Lekcję podstaw nabywania samochodów 4x4 rozpoczniemy od pewnej opowieści...

Pewnego dnia zadzwonił do naszego warsztatu klient, aby umówić się na pierwszy przegląd po zakupie swojego Nissana Patrola. Ze wstępnej rozmowy wynikało, że właściciel bardzo rozsądnie podchodzi do tematu: nabył auto, postanowił naprawić wszystko, co będzie konieczne i zapewnił, że jest przygotowany na pewne wydatki. Z założenia przeznaczył pewną pulę na niezbędne naprawy i wymianę materiałów eksploatacyjnych. Samochód był potrzebny w codziennym użytkowaniu, więc umówiliśmy się na następny dzień.

Następnego dnia klient zjawił się długim Patrolem Y61 z rocznika '99. Jak zawsze przy pierwszym spotkaniu z autem, rozpoczęliśmy od pobieżnych oględzin lakieru i środka. Pierwsze wrażenie - pozytywne. Wnętrze - formatki foteli pod skórzaną tapicerką nie były nadmiernie wygniecione, a na kierownicy pozostało jeszcze sporo szarej farby, co świadczyło na korzyść egzemplarza. Zewnętrze oględziny - trochę gorzej, ale nadal byliśmy dobrej myśli. Z boków zauważyliśmy trochę odstające tylne nadkola, jednak w Patrolach z tego rocznika to dość częste zjawisko, zwłaszcza, że są one siedliskiem błota i wilgoci, i często zdarza się, że żarłoczna rdza uwalnia plastikowe zaczepy.

Kolejny etap wstępnych oględzin ? jazda próbna. Patrol prowadził się nieźle, choć biorąc pod uwagę standardowy wymiar opon był trochę zbyt ?rozbiegany?, trudny do utrzymania przy jeździe w koleinach, z tylnego zawieszenia dało się wyczuć jakieś delikatne drżenia, ale wszystkie te objawy zrzuciliśmy wraz z właścicielem na stare, stwardniałe opony z poząbkowanym bieżnikiem. Opony były już na liście rzeczy do natychmiastowej wymiany, więc uznaliśmy, że będzie ok.
Zaraz potem pozytywy się skończyły. Podczas małej próby terenowej chcąc podjechać przednim kołem pod wał ziemi stwierdziliśmy, że przód nie ciągnie (choć właściciel twierdził, że dokładnie to sprawdził). Po zapięciu blokady mostu dochodziły z niego odgłosy przeskakiwania.
W oczach właściciela pojawiło się trochę paniki, zwłaszcza, że do tej pory wszystko było dobrze. Zdążyłem się dowiedzieć, że długo poszukiwał tak dobrego egzemplarza i obydwoje z żoną są bardzo dumni ze swojego wyboru, tym bardziej, że taki stan to rzadkość i okazja (jak mówił poprzedni właściciel). Podczas zakupy nie kierowali się niską ceną (i faktycznie niska nie była), tylko stanem, który miał być idealny.
Powracając do warsztatu zacząłem dokładniej wsłuchiwać się w działanie poszczególnych mechanizmów, oprócz tego, co już zdążyłem opisać powyżej, nic więcej nie wzbudziło mojego niepokoju. Generalnie - myślałem sobie - nie jest źle.

Na miejscu po otworzeniu maski sprawdziłem twardość przewodów układu chłodzenia i tu znowu ?skucha?-  są tak miękkie, jak byśmy  dopiero uruchomili auto, a przecież przejechaliśmy co najmniej 10 km i jeszcze bawiliśmy się w piaskownicy. Sygnał ?coś jest nie tak? - przewody powinny wykazywać dość znaczne ciśnienie. Nie mam w zwyczaju straszyć klientów, czy psuć im dobrego humoru po dokonanym zakupie, więc na tym etapie jeszcze nic nie mówiłem. Postanowiłem założyć inne korki i jeszcze raz przegonić go po ulicy. Po powrocie okazało się, że nic się nie zmieniło: silnik trzyma prawidłową temperaturę, a przewody są miękkie (podkreślmy, że była jesień), teoretycznie niemożliwe. Zaczęliśmy więc szukać winnego i znaleźliśmy malutki otworek przepalony igłą pod przewodem upustowym w pierwszym zbiorniczku wyrównawczym. Od tego momentu przestało już być tak miło. W otworek wkręciliśmy mały wkręt i udaliśmy się na kolejną przejażdżkę. Po powrocie do serwisu przewody były już twarde, zgasiliśmy silnik i ponownie uruchomiliśmy po kilkunastu minutach. Za samochodem pojawił się obłok białego dymu, świadczący o przedostającym się płynie chłodzącym do cylindra.

W gorszych nastrojach przystąpiliśmy do oględzin spodu auta. Natychmiast dało się zauważyć, że przednia część ramy do kielichów sprężyn jest dospawana i to dość niechlujnie (chyba nawet bez wyjmowania silnika), a tylko zewnętrzne spawy są ładnie zamaskowane szpachlą. Oglądając dalej zauważyliśmy, że prawe mocowanie przedniego wahacza do ramy jest naprawione byle jak. Ponadto, z trudnych do ustalenia przyczyn, zdemolowane było mocowanie tylnego dolnego lewego wahacza. Zastanawiając się nad tym później, doszliśmy do wniosku, że podczas próby wyciągania ramy po wypadku ,wykorzystano ten punkt jako mocujący ? nie wytrzymał.

I teraz najgorszy moment - wyjście z kanału i przekazanie zebranych na dole informacji człowiekowi, który jeszcze przed chwilą był najszczęśliwszym posiadaczem Patrola pod słońcem.

Końcowy efekt oględzin to długa lista napraw, obejmująca:

  1. silnik:  uszczelka pod głowicą (jeśli właściciel będzie miał szczęście); rozrząd (biorąc pod uwagę prawdomówność poprzedniego właściciela zalecaliśmy wymienić);
  2. zawieszenie łożyska zwrotnic wraz z uszczelniaczami kol i półosi, powierzchnie kól wymagały regeneracji;
  3. zerwane prawe sprzęgło piasty, zbyt drogie aby nabyć je nowe. Konieczne poszukiwanie używki lub wymiana obu na załączane manualnie;
  4. opony do wymiany w tempie ekspresowym;
  5. woda w tylnym moście (olej zmienił się w rdzawą breję);
  6. uszkodzona blokada mostu, najprawdopodobniej obemknięta przesuwka (przy małych uszkodzeniach można napawać lub kupić nową oryginalną);
  7. toczenie lub wymiana tarcz (auto długo stało nie ruszane wystąpiły duże wżery korozji w miejscach gdzie przylegały klocki);
  8. klocki hamulcowe;
  9. skorodowany układ wydechowy;
  10. wybite łączniki stabilizatorów;
  11. rozwulkanizowanie tulei przednich wahaczy;
  12. niesprawna klimatyzacja (w pierwszym podejściu nie weryfikowana, później okazało się, że trzeba wymienić chłodnicę klimatyzacji).

Lista przerażająco długa i zdecydowanie wywołująca dysonans pozakupowy...

Dlaczego wybraliśmy przykład tego samochodu terenowego? Bo utkwił nam najbardziej w pamięci, najlepiej jednocześnie pokazuje jak trudno jest znaleźć dobry samochód terenowy i jak łatwo osoba nie znająca się na temacie może zakupić po prostu ?szrota?,  a nie wymarzony samochód 4x4. Sami niejednokrotnie szukaliśmy samochodu dla nas lub naszych przyjaciół po kilka miesięcy. Zjeździliśmy Polskę wzdłuż i wszerz, często po zajechaniu na miejsce już przez szybę było widać, że nie ma do czego wysiadać. Ostatecznie wybieraliśmy egzemplarz najmniej popsuty i taki, z którym da się jeszcze coś zrobić. Zdobytym przez lata doświadczeniem chcemy się z Wami podzielić, aby jak najmniej osób przeżywało takie chwile jak właściciel opisanego wyżej Patrola. Pamiętajmy, że stronę mechaniczną zawsze da się naprawić, ale zniszczona rama to zadra, która będzie was bolała przez cały czas.

Serwis 4x4

  • naprawy bieżące aut terenowych;
  • pomoc w zakupie samochodu 4x4;
  • przygotowanie aut do wyprawy;

Wyprawy 4x4

Zapraszamy do obejrzenia opisu wyprawy na Bałkany - zdjęcia i opis.

Auta 4x4

Zapraszamy do przeczytania nowych opisów:
Toyota Land Cruiser FZJ 80 oraz Toyota Land Cruiser HDJ 100

Kontakt

Adres
ul. Modlińska 349
03-151 Warszawa

Serwis
tel. stac.: 0 22 676 57 34

Porady, wyprawy 4x4
tel. kom.: 0 604 286 902